piątek, 8 listopada 2013

Tym razem coś z jeszcze nieopublikowanych



Bestia


Nie był księciem. W bestię nie zamieniły go złe czary. Stawał się nią powoli, z dnia na dzień. Od chwili, gdy postawił pierwsze kroki i wypowiedział pierwsze słowa, wszystko wokół niego kształtowało jego późniejszą naturę. Od dzieciństwa naznaczony piętnem zbyteczności. Od młodych lat wtłoczony w tryby machiny mielącej równo i bezwzględnie. Nie dał się zmielić. Nie poddał się trybom machiny, wywoływał w niej zgrzyty i tarcia, więc wyrzucono go na zewnątrz. I tak, powoli stawał się bestią.
Tak go postrzegano i on tak siebie postrzegał. I chociaż wyglądało na to, że pogodził się z tą swoją rolą, on jednak cały czas, cierpliwie i wytrwale czekał na swoją Piękną. Tylko nie na tę baśniową, którą ojciec haniebnie sprzedał za cenę powrotu do domu, a ona zgodziła się być monetą w tej transakcji, bo nie wyobrażała sobie możliwości sprzeciwu. Nie zniósłby takiej ofiary i nie przyjąłby jej od nikogo. Czekał na taką Piękną, która na przekór całemu światu sama rzuci się w jego ramiona i porwie z przygnębiającego terytorium realizmu do radosnej krainy marzeń. Tam oboje nawzajem uczynią siebie książętami i będą żyli w wolności zdala od machin i ich trybów. Nieważne, czy długo, czy krótko. Może nawet bardzo krótko, ale w pełni i szczęśliwie.
Czekał długo i cierpliwie. Mijały lata. Przeminęła młodość. Przeminął wiek dojrzały i nadeszła starość. Piękna się nie pojawiła. Zły czar nie stracił swej mocy. Baśnie z kamiennych dżungli nie mają happy endów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz